Zastygłam w bezruchu, z okularami w dłoni.
Strach mnie obleciał. Może to złodziej? Ale komórki mi nie ukradł, bo w
słuchawkach wciąż słyszałam muzykę. Portfel też czułam w kieszeni. Poza tym,
nadal stał przede mną, a potencjalny złodziej pewnie by uciekał. A tymczasem
ani ja, ani on nie ruszyliśmy się z miejsca. Nie wiedziałam co mam zrobić.
Przyjrzałam się uważniej tej części twarzy, którą było widać. Pod dolną wargą
miał taką małą bródkę, wyglądała jak przecinek. Zaraz… Ja znam tą bródkę!
Gwałtownie się pochyliłam, chcąc zajrzeć pod kaptur.
- David? –
to pytanie wywołało natychmiastową reakcję. Zanim zdążyłam się zorientować,
chwycił mnie niespodziewanie za nadgarstek i pociągnął w jakąś boczną uliczkę.
Drugą ręką zatkał mi usta i poczułam, że uderzam plecami o ścianę budynku.
Wszystko stało się w niesamowicie szybkim tempie, ale zrobił to delikatnie,
jakby nie chciał mnie skrzywdzić.
- Nie
będziesz krzyczeć? Błagam. – usłyszałam. Pokręciłam przecząco głową. Zdjął dłoń
z moich ust i zrzucił kaptur. Moim oczom ukazała się twarz Davida Villi. Ah, ta
jego wystylizowana fryzura.
- O rany,
uwielbiam cię! Eee.. To znaczy.. Twoją grę i to co wyczyniasz z piłką. Jestem
Karolina. Człowieku, jak ty to robisz? Naucz mnie czegoś. – nawijałam jak
najęta. Słuchał mnie rozbawiony.
- Nawet
nieźle to przyjęłaś. – przerwał mi. Odsunął się kawałek.
- A bo
wiesz, ostatnio tyle niezwykłych rzeczy dzieje się w moim życiu, że chyba nic
mnie już nie zaskoczy. – odpowiedziałam rozpromieniona. – Nie mniej jednak,
ogromnie się cieszę, że cię poznałam. Jak się grało na naszym stadionie?
-
Świetnie, wasza reprezentacja trzyma poziom. – zaśmiał się, a jego brązowe oczy
obserwowały każdy mój ruch. Jakby się bał, że zaraz wyciągnę telefon, cyknę mu
fotkę i ucieknę. Patrzałam na niego i uśmiechałam się głupawo. Uniósł jedną
brew.
- Aaa. –
przypomniało mi się nagle. – Twoje okulary. Przepraszam za to. – i oddałam mu
jego własność. Wziął je do ręki ze zmarszczonym czołem.
- Nic się
nie stało. Ale jak ja teraz dojdę do hotelu? Przecież nie pójdę z kapturem na
połowie twarzy, bo ktoś mnie weźmie za bandytę i będzie kiepsko. – zastanawiał
się na głos. Wpadłam na pomysł.
- Daleko
masz do tego hotelu? – spytałam.
- Nie,
niecały kilometr stąd. Wiesz jak mam z tego wybrnąć? – w jego oczach zobaczyłam
nadzieję. „Jakie to przyjemne uczucie, kiedy twój idol musi na tobie polegać.”
– zaśmiałam się w duchu.
- Poczekaj
chwilkę. – wyciągnęłam komórkę. David dziwnie się spiął. – Spokojnie, nie
zrobię ci zdjęcia. – wyszczerzyłam zęby. Momentalnie się rozluźnił. Napisałam
do Weroniki, że wracam do hotelu i spotkamy się przed koncertem. Wysłałam
wiadomość i spojrzałam na Villę. – Odprowadzę cię. – ściągnęłam czapkę i założyłam
mu ją na głowę.
* * *
Stałam przed drzwiami i szukałam po
kieszeniach klucza do pokoju. Podczas spaceru z Davidem dowiedziałam się paru
ciekawostek o mojej ulubionej drużynie piłkarskiej. Na przykład, po każdym
wygranym spotkaniu urządzają sobie małą imprezę. Opowiedział mi taką historię,
kiedy w meczu z Realem Madryt strzelił hat tricka. Był wtedy taki szczęśliwy i
skłonny do picia, że skończyło się to awanturą ze strony trenera, bo nie był w
stanie trenować na następny dzień. Zaśmiałam się na głos wyobrażając sobie
pijanego Villę. W końcu znalazłam klucz i weszłam do środka. Szybkim krokiem
podeszłam do futerału z gitarą i zarzuciłam go na plecy. Wiedziałam gdzie teraz
pójdę. Postanowiłam, że nie będę siedzieć w pokoju i na nich czekać, tylko
skorzystam z zaproszenia Mike’a. Miałam nadzieję, że są w hotelu. Ostrożnie
odłożyłam czapkę na stolik (w końcu była z logo LP i nosił ją na głowie sam
David Villa :D), zamknęłam drzwi i wspięłam się po schodach na piętro wyżej.
Zawahałam się i przystanęłam na moment. Wiedziałam tylko gdzie mieszkają
Chester z Robem. Po zastanowieniu zapukałam do ich pokoju. Usłyszałam głośny
łoskot i chwilę później otworzył mi Chester. Był bez koszulki i ze skrzywioną
miną masował sobie ramię. Trzeba przyznać, że jego kolekcja tatuaży robiła
wrażenie. Na mój widok jego twarz się rozjaśniła.
- Ooo, to ty. Ale wiesz… Pokój Mike’a jest
trochę dalej. – dodał z cwanym uśmieszkiem i puścił do mnie oko. Poczułam, że
się czerwienię.
- Ale ja nie
do niego. To znaczy… Do niego też, ale tak bardziej do was wszystkich. –
plątałam się, chcąc zatuszować zmieszanie. Wyobraziłam sobie jak Chester
wchodzi w nocy do pokoju i zastaje tam mnie i Mike’a. Musiało to wyglądać
podejrzliwie, chociaż spaliśmy na osobnych łóżkach. – Przygotowujecie się do
koncertu?
- Tak
jakby. – zaśmiał się i wpuścił mnie do środka. Był tam jeszcze większy bałagan
niż wczoraj wieczorem. Jednak teraz większość miejsca zajmować sprzęt, pewnie
sprawdzali czy wszystko działa jak należy. Ciekawe gdzie Rob? – Masz gitarę. –
ucieszył się Chester. – Poczekaj chwilę, zwołam wszystkich i udowodnisz nam czy
warto było ją podpisywać. – i wybiegł z pokoju. Trochę mnie zestresował tym
stwierdzeniem. Wyciągnęłam gitarę z futerału, usiadłam na skraju łóżka i
czekałam. Chwilę potem cała banda zwaliła się do drzwi. Narobili przy tym
takiego hałasu, że przestraszona wstałam z miejsca. Po krótkiej przepychance
Mike’owi udało się wejść do środka, a reszta wpadła za nim. Zaśmiałam się,
patrząc jak podnoszą się z podłogi. Brad poprawił rękaw bluzy, a Joe okulary,
które zsunęły mu się na czubek nosa. Mike rozejrzał się zdegustowany.
- Może
pójdziemy do mnie? Jest tam więcej wolnego miejsca. – znacząco zwrócił uwagę na
pustą przestrzeń w tym pokoju. A raczej jej brak.
- Nie!
Zagra tutaj! – wrzasnął Chester, podbiegł do mnie i posadził z powrotem na
łóżku. – Na przyjemności będziesz miał czas potem, Spike. Chcemy usłyszeć jak
gra, później nie będziemy wam przerywać. – dodał z powagę. Wytrzeszczyłam oczy
na Mike’a. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się złowieszczo. Powoli zbliżył się
do Chestera, który zaczął się cofać, aż w końcu potknął się o stojak na
mikrofon. W tym momencie Mike rzucił się na niego i już tarzali się po ziemi.
Wszyscy wybuchliśmy głośnym śmiechem. Nikt nie miał zamiaru im przerywać.
Siłowali się w milczeniu. Po paru minutach rozbawiona zobaczyłam jak Chester
siada Mike’owi na plecach i wykręca mu rękę.
- Ha! I
znowu wygrałem! Stary, koniecznie musisz poćwiczyć, bo ostatnio kiepsko ci
idzie. – rzekł Chaz lekko zdyszanym głosem.
- Dobra,
następnym razem już nie będzie tak łatwo. A teraz złaź ze mnie. – jęknął Mike z
twarzą przygniecioną do podłogi. Pozbierali się, a mnie już od śmiechu brzuch
rozbolał. Wyglądali komicznie. Zerknęłam kątem oka na zegarek.
- Ludzie,
macie jeszcze pół godziny do koncertu! A wy się bawicie! – podskoczyłam
spanikowana. – Przecież to wszystko trzeba przenieść na scenę…
-
Spokojnie, luzik. – machnął ręką Joe. – To normalne, mamy czas. Miałaś nam
zagrać. – dodał beztrosko. Zdziwiłam się jaki mają do tego stosunek.
Zauważyłam, że twarz Mike’a lekko się skrzywiła. Ale nie z bólu, choć wciąż
masował wykręconą przed chwilą rękę. Przypomniałam sobie jak mówił, że
wszystkie sprawy przygotowawcze są na jego głowie. Teraz zrozumiałam co miał na
myśli.
- Tak nie
może być. To może zaczekać, zagram po koncercie. A teraz ładujemy manatki i na
stadion. – zamilkli, patrząc na mnie z głupimi minami. – No co? Mike sam nie
doprowadzi was do porządku. W takim razie mu pomogę. – wszystkie oczy zwróciły
się w jego stronę. On sam jednak patrzał na mnie, a jego twarz rozjaśnił
szeroki uśmiech wdzięczności. Zrobiło mi się cieplej na sercu.
"Ooo, to ty. Ale wiesz… Pokój Mike’a jest trochę dalej." hahahaha, kocham ten tekst! xD w ogóle to chłopcy tacy nieogarnięci, rozbrykani, takie dzieciaki z nich i tylko Mike cokolwiek ogarnia , właśnie tak ich sobie wyobrażam. Aaaa! w następnym rozdziale koncert, wreszcie! :3
OdpowiedzUsuńNo ja właśnie też ;D Bo oni w kółko sobie żarty robią z wszystkiego i postanowiłam ich przedstawić jako takich nieogarniętych xD A koncert będzie wieczorem, bo obiecałam, że wstawię dziś dwa rozdziały ;>
OdpowiedzUsuńAaaaaaaa, kocham Cie xD :)))) będziekoncert.będziekoncert.będziekoncert! :))
OdpowiedzUsuńTeż Was kocham xD ;) I biorę laptopa ;> Teraz tylko pytanie czy będzie tam internet ;x
Usuńno ja mam nadzieję, że będzie! a jak nie to daj znać, podrzucimy ci wiaderko, czy dwa. ;)
UsuńOkej, to liczę na Waszą pomoc w przypadku braku neta ;D
Usuń