środa, 6 czerwca 2012

Rozdział V


 Po spacerze, podczas którego mało się odzywaliśmy, bo Martin wciąż leczył ból głowy, znaleźliśmy się pod urzędem.
- A tak dokładnie to gdzie my mamy wejść? – spytałam, patrząc zdezorientowana na budynek.
- Spokojnie, ja wiem. Już kiedyś tam byłem. – odparł mój towarzysz i weszliśmy przez obrotowe drzwi. Po chwili staliśmy przed młodym mężczyzną w garniturze. Przemknęło mi przez myśli, że jest bardzo przystojny. Brunet, z bujną czupryną, o piwnych oczach. Z twarzy wyglądał na sympatycznego. Z uśmiechem wskazał nam krzesła, a sam usiadł na fotelu za biurkiem. Chciał zacząć mówić, gdy nagle trzasnęły drzwi. Wszyscy odwróciliśmy się w tamtą stronę. Do pomieszczenia wbiegł chłopak, na oko 16-letni.
- Przepraszam… - wydyszał. – Autobus mi uciekł… - wytłumaczył i opadł na wolne miejsce, głośno łapiąc powietrze. Zastanowiłam się kto to jest. Po czym mnie olśniło. No przecież za trzecie miejsce też była nagroda.
- Dobra, więc jesteśmy już wszyscy. Zacznę od tego, że się przedstawię. Nazywam się Kamil Sikorski i przekaże wam wasze przynależności oraz omówię szczegóły dotyczące głównej nagrody. – wyjaśnił nam, wciąż się uśmiechając. – Może nie będziemy owijać w bawełnę. Kto miał trzecie miejsce? – zapytał. Rękę podniósł wykończony chłopak. Pan Kamil sięgnął pod blat biurka i wyciągnął płytę. Była to Meteora, którą miałam już od momentu wydania. Ale zwycięzca chyba jej nie posiadał, bo zaraz podniósł się z krzesła, z radością wymalowaną na twarzy wziął album do ręki i wpatrując się w niego z uwielbieniem, usiadł z powrotem. Przyjrzałam mu się uważnie. Wyglądał na bardzo szczęśliwego . Z rozmyślań wyrwał mnie Martin, szarpiąc moje ramię.
- Karolina! Ej, teraz ty! – otrząsnęłam się i podeszłam do Sikorskiego, który trzymał już wielką tubę i koszulkę na wieszaku. Z szerokim uśmiechem ściągnęłam bluzę i ubrałam czarny trykot z żołnierzem LP na podkoszulek. Leżał idealnie. Postanowiłam, że plakat rozwinę dopiero w domu.
- To teraz nagroda główna. Rozumiem, że to ty jesteś szczęśliwcem. – spojrzał na Martina, który wyszczerzył zęby. - Reszcie mogę już podziękować. – zwrócił się do mnie i do chłopaka, który właśnie otworzył album i zaczął czytać spis piosenek. Chciałam coś powiedzieć, ale Martin mnie ubiegł.
- Karolina może zostać? Bo to do niej należy drugi bilet. – powiedział.
- Jasne, skoro tak ustaliliście. Oczywiście, zostań. Ale pan może już iść. – rzekł do chłopaka. Ten wstał, popatrzył na nas z lekką zazdrością w oczach, pożegnał się i wyszedł. Obserwowałam go do momentu, aż  zamknął drzwi. Kiedy odwróciłam się z powrotem, na biurku ujrzałam po dwa bilety i bransoletki, dzięki którym mieliśmy wejście za kulisy. Otworzyłam szeroko oczy, a na moich ustach zagościł promienny uśmiech. Oto moja przepustka do spełnienia marzeń. Linkin Park, nadchodzę.