piątek, 7 września 2012

Rozdział XVII

 Zanim doszliśmy do hotelu, odkryłam kolejną cechę Chestera. A mianowicie, był strasznie gadatliwy, kiedy się czymś przejmował. A po rozmowie z Michaliną tak się ożywił, że przez całą drogę tylko on gadał, a ja szłam obok i w milczeniu, z uśmiechem na ustach, przysłuchiwałam się jego wywodom. Uświadomił mi jak dużo dobrego można powiedzieć o osobie, której się praktycznie nie zna. Czasami tak mocno gestykulował, że musiałam go stopować, żeby ktoś go nie rozpoznał, a po chwili zaczynał szeptać jakby do samego siebie, przerażony tym co zrobił. Kiedy znaleźliśmy się już w recepcji, byłam tak rozbawiona, że musiałam się mocno powstrzymywać, żeby nie parsknąć śmiechem. Mieliśmy już wejść na schody, ale Chaz nagle umilkł i odwrócił się do mnie. Zdziwiona popatrzyłam na niego. Przyglądał mi się chwilkę, po czym z szerokim uśmiechem chwycił w ramiona i uścisnął tak gwałtownie, że aż stopy oderwały mi się od podłogi.

- Chester! Aaa! Co robisz?! Postaw mnie! – zaśmiałam się spanikowana, bo w obu rękach trzymałam reklamówki i nie miałam jak go objąć, żeby utrzymać równowagę. Posłuchał mojej prośby i po chwili znów czułam grunt pod nogami. Ale nadal mnie obejmował.

- Dziękuję. Gdyby nie ty, nigdy bym się nie zdobył na odwagę, żeby do niej podejść. Jesteś… super! – nawijał mi w ucho jak najęty. Uśmiechnęłam się.

- Drobiazg. Cieszę się, że mogłam pomóc. Odwdzięczyłam ci się za zakupy, jesteśmy kwita. – odpowiedziałam uradowana.

- Byłabyś dobrą przyjaciółką. Szkoda, że już jutro wyjeżdżasz… - puścił mnie i zamyślił się.

- Spokojnie, będziemy się widywać na waszych koncertach. Oczywiście musicie wrócić do Polski. – sama nie wierzyłam w to co mówię. Być przyjaciółką Benningtona… świat chyba obrócił się do góry nogami.

- Tak! Koncerty… No właśnie, ja mam pomysł! – wykrzyknął i wyszczerzył zęby w tajemniczym uśmiechu.

- Jaki pomysł? Mam się bać? – spytałam, nie wiedząc co znowu mógł wymyślić. A po nim można się spodziewać naprawdę dziwnych rzeczy.

- Nie powiem. Jeszcze nie teraz. – patrzył na mnie, wyraźnie z siebie zadowolony. Nie no… co za typ.

- Ehh… dobra. Nie wnikam. – poddałam się. Jeśli stwierdził, że nie teraz, to znaczy, że kiedyś na pewno mi powie. Poczekam. – Ale przyznam ci, że z tą podwójną randką to nieźle wykombinowałeś. A Mike jeszcze o niczym nie wie. Kiedy mu powiemy?

- O czym mi powiecie? – usłyszeliśmy pytanie i jednocześnie odwróciliśmy się w stronę schodów. Stał na nich Mike we własnej osobie i spoglądał zaciekawiony to na mnie, to na Chestera. Już chciałam otworzyć usta, ale Chaz mnie wyprzedził.

- Idę z wami na randkę. – wypalił radosnym głosem. Mike zrobił taką minę, że w tym momencie nie wytrzymałam. Zaczęłam się tak szaleńczo śmiać, że aż usiadłam na schodach i chwyciłam się za brzuch. Po chwili milczenia Chester zdał sobie sprawę z tego co powiedział i również zaczął rechotać, co mnie jeszcze bardziej rozśmieszyło. Nie umiałam się opanować. Chester mi wtórował, a Mike stał dalej z głupią miną, nie rozumiejąc naszego zachowania.

- Ludzie! Powiecie w końcu o co wam chodzi? – zapytał po paru minutach, bo powoli zaczęliśmy się uspokajać.

- No bo… jemu chodziło, że idzie z nami na randkę, ale też z kimś… - wymamrotałam, ocierając łzy wierzchem dłoni, bo śmiałam się tak mocno, że aż się popłakałam. – To znaczy, że to będzie taka podwójna randka.

- No właśnie. – przytaknął ubawiony Chester. – To ja idę do pokoju. Może wypadałoby się ogolić…? A gdzie my w ogóle idziemy? I o której? Ja muszę jej to napisać. – i zaczął przeszukiwać spodnie. Mike usiadł obok mnie na schodach i przyglądał się z niedowierzaniem jak Chaz coraz bardziej gorączkowo wkłada ręce do kolejnych kieszeni. Miał ich naprawdę dużo. W końcu zanurzył dłoń w ostatniej i odetchnął głęboko. Wyciągnął z niej mały skrawek papieru z numerem Michaliny.

- To gdzie idziemy? – ponowił pytanie, patrząc na nas z niewinnym wyczekiwaniem. Wyglądał tak komicznie, że znowu parsknęłam śmiechem.

- To ma być niespodzianka. – odpowiedział tymczasem Mike. Uśmiechnęłam się. Wszystko zaplanował. – Spytaj się ją tylko gdzie mieszka, i że o 20:00 po nią podejdziemy.

- Dobra, to cześć. – machnął do nas ręką i wyciągając komórkę, począł wspinać się po schodach. Po chwili usłyszeliśmy głośny stukot i krzyk Chestera. – Nic mi nie jest! - Kiedy zniknął nam z oczu, Mike spojrzał na mnie pytająco.

- Co mu się stało? 


- Chyba się zakochał. – odpowiedziałam z szerokim uśmiechem i popatrzyłam w jego brązowe oczy. Odwzajemnij spojrzenie i również się uśmiechnął.