niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział XI


 Odsunęłam się od Martina na wyciągnięcie ręki.
- Co jest? – spytał ponownie Mike.
- Po co ją tu ściągnąłeś? – zdziwiłam się ile złości było w głosie Martina.
- Sama chciała ze mną przyjść. Lepiej spytaj samego siebie dlaczego uciekła od ciebie. – odpowiedział spokojnie, ale stanowczo. Był już całkowicie rozbudzony. Zamknął drzwi i wpatrywał się w Martina zmrużonymi oczami. Nie wiedziałam co się dzieje. Stałam i słuchałam ich z niemym przerażeniem.
- To nie twoja sprawa. Poza tym, sam chciałbym się tego dowiedzieć. – Martin zwrócił się do mnie z wyrzutem.
- Ja… bo tego… Chciałam pomyśleć… - wydukałam.
- Nie zwalaj winy na nią. – Mike zrobił krok w stronę Martina.
- Nie wtrącaj się. – odległość między nimi niebezpiecznie się zmniejszała.
- Ej, spokojnie. – oprzytomniałam w końcu i skoczyłam między nich. – O co wam chodzi? Przecież nie stało się nic takiego, żeby zaraz wszczynać bójkę. I w ogóle to ja też tu jestem. – uświadomiłam im. – I nie bardzo rozumiem, dlaczego tak się wkurzacie. – zakończyłam i spojrzałam każdemu w oczy. Wciąż patrzeli na siebie wilkiem, ale ich zapał jakby osłabł. Przez chwilę panowała cisza. Myślałam, że będziemy tak stać całą wieczność.
- Dobra, przepraszam. – Mike odezwał się pierwszy i uśmiechnął się do mnie. – Ale nie jego, tylko ciebie. Wpadnij jeszcze do nas przed koncertem. Chester mówił, że wzięłaś gitarę. Koniecznie przyjdź z nią.
- Z chęcią. – spojrzałam w jego brązowe oczy z wdzięcznością, że ustąpił.
- Niedoczekanie twoje. – mruknął Martin, chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów. Zrobił to tak niespodziewanie, że prawie się przewróciłam.
- Do zobaczenia! – krzyknęłam jeszcze do Mike’a, który nawet nie ruszył się z miejsca, tylko obserwował nas z dziwną miną.
- Odbiło ci?! Co to miało być?! – wrzasnęłam na Martina, gdy znaleźliśmy się w pokoju.
- Czy mi odbiło? To ty sobie śpisz z obcymi. – usiadł na łóżku i patrzył na mnie tak, jakbym miała mu się tłumaczyć. Przesadził.
- Że co?! Po pierwsze Mike nie jest dla mnie obcy, a po drugie do niczego nie doszło!
- Dobra, nie kłóćmy się. – przerwał mi. – Przyznaję, poniosło mnie. Przepraszam.
- Okej, też mi to nie pasuje. – uspokoiłam się trochę. – Ale nadal nie rozumiem dlaczego tak się zachowałeś. Przecież Mike nic nie zrobił.
- Nie wiem. Po prostu mnie wkurza.
- Ale ja go lubię. Chciałabym móc rozmawiać z wami bez obawy, że się pobijecie. Zrobisz to dla mnie? – próbowałam nawiązać z nim kontakt wzrokowy, ale wciąż patrzał gdzieś w kąt.
- Dobra, postaram się.
        * * * 
Po zakończeniu sporu poszłam obudzić dziewczyny i zeszliśmy wszyscy do recepcji na śniadanie. Nikogo nie było oprócz nas. Jeszcze w pokoju  ustaliłam z Martinem, że nie będziemy rozmawiać o tym co się stało. Gdy jednak ugryzłam kęs tostu i podniosłam wzrok, zauważyłam, że Weronika mnie obserwuje. Nie potrafiłam nic wyczytać z jej twarzy. Czyżby słyszała kłótnię? Miałam nadzieję, że nie. Po posiłku poszliśmy na miasto. Dzięki wycieczce z Linkinami wiedziałam mniej więcej co gdzie jest. Weszliśmy do jakiegoś muzycznego sklepu. Poczułam się jak w raju. Chodziłam od jednego instrumentu do drugiego. W końcu dotarłam do działu z odzieżą. Odwróciłam się, chcąc coś powiedzieć, ale przerwałam w pół słowa. Zobaczyłam Martina i Monikę przy drzwiach, a Weronika przeciskała się między klientami, zmierzając w moją stronę. Dopiero wtedy zwróciłam uwagę na to, jaki tam był tłok.
- Słuchaj, jak chcesz tu coś pooglądać albo kupić, to ok. Ale my idziemy dalej. – powiedziała, gdy do mnie dotarła. – Za dużo tu ludzi. Spotkamy się za pół godziny w tym barze „Pod gwiazdami”.
- Jasne, to do zobaczenia. – odpowiedziałam i odwróciłam się do półek. Pełno tam było przeróżnych gadżetów i koszulek. Powoli ruszyłam wzdłuż regału, szukając czegoś ciekawego. Po minucie moje oczy rozszerzyły się z zachwytu. Czarna czapka z daszkiem, z białym logo i nazwą Linkin Park. Złapałam ją od razu i pobiegłam do lustra. Pasowała idealnie. Musiałam ją mieć. Szybko sprawdziłam cenę. Na szczęście była przyzwoita i akurat miałam tyle przy sobie. Przycisnęłam ją do siebie jak skarb i poszłam do kasy. Po drodze złapałam jakieś tanie słuchawki, bo w moim starych zerwał się kabelek.  Szczęśliwa opuściłam sklep. Założyłam czapkę na głowę, podpięłam słuchawki do komórki i puściłam muzykę. Miałam jeszcze trochę czasu, więc spacerkiem ruszyłam do baru, szczerząc zęby do przechodniów. Zauważyłam przy tym, że niektórzy są bardzo złośliwi, bo widząc mój uśmiech, pukali się w czoło. Widocznie mieli zły dzień. Zastanawiając się nad tym, przeszłam na drugą stronę ulicy. Nagle ktoś mnie potrącił. Usłyszałam trzask tłuczonego szkła.
- Najmocniej przepraszam. – wyjąkałam i pochyliłam się po okulary przeciwsłoneczne, w których pozostało tylko jedno szkiełko. Chciałam je oddać nieszczęśnikowi, ale kiedy się wyprostowałam, trochę mnie zatkało. Stał przede mną jakiś facet i gorączkowo naciągał kaptur na twarz tak, że widoczna była tylko jej dolna część.  

__________________________________

Wklejam też taki bonusik. I nie jest on związany z tekstem głównym. Napisałam to dzisiaj o 1 w nocy, na komórce i jest to w sumie opis tego co się ze mną wtedy działo. Nie chcę was zanudzać moimi myślami, chodzi o to, że wyszedł mi z tego fajny tekst. A zresztą, oceńcie sami. ;) Dziękuję za uwagę. ;>

 Był środek nocy, a ja wciąż nie potrafiłam zasnąć. Leżałam zwinięta w kłębek i wpatrując się w ciemność, słuchałam przyspieszonego bicia własnego serca. Przez otwarte okno docierały do mnie odgłosy nocy. Na zewnątrz panował spokój, ale w mojej głowie szalała burza myśli. Jednak tylko jedna z nich wciąż się powtarzała. W kółko i w kółko wracałam do tego samego pytania. I ilekroć nie znajdowałam na nie odpowiedzi, tylekroć chciało mi się płakać. A najgorsze było to, że nie umiałam uronić ani jednej łzy. W końcu, zmęczona wewnętrzną dyskusją z samą sobą, zamknęłam oczy i zanuciłam w umyśle piosenkę… Do you feel cold and lost in desperation?... Oczami wyobraźni od razu ujrzałam do niej clip. Pomogło. Jak zawsze zresztą. „Dziękuję Linkin Park, dziękuję za waszą muzykę”, to była moja ostatnia myśl tej nocy. I nareszcie udało mi się zasnąć.