poniedziałek, 3 września 2012

Rozdział XVI

- Chester!!! Musisz mi pomóc! – krzyknęłam godzinę później, z trzaskiem otwierając drzwi do jego pokoju. Był najlepszym przyjacielem Mike’a i chyba jako jedyny w całym Linkin Park lubił bawić się modą. Właśnie dlatego przybiegłam do niego ze swoim problemem. Po prostu nie miałam ze sobą żadnego ubrania, które pasowałoby na randkę. Jakież typowe myślenie dziewczyny…
- Kobieto… życie ci niemiłe..? – wymamrotał Chester spod kołdry. Zapomniałam, że był wczoraj najaktywniejszym uczestnikiem imprezy. Musiał go nękać straszny kac. Uderzyłam się w czoło za swoją głupotę i zamknęłam drzwi najciszej jak potrafiłam. Podeszłam do jego łóżka i powoli usiadłam na skraju.
- Przepraszam, nie chciałam krzyczeć. – szepnęłam.
- A właśnie, że chciałaś. – jęknął i wynurzył się z pościeli, patrząc na mnie morderczym wzrokiem.
- No dobra, chciałam. Ale przeprosiłam. – wyszczerzyłam się w uśmiechu, żeby go udobruchać.
- Niech ci będzie… - mruknął i wstał z łóżka.
- Chester… - szybko zasłoniłam oczy rękami, powstrzymując się od śmiechu.
- Hmm?
- Jesteś nagi.. Ale tak całkowicie. – uświadomiłam mu rozbawiona.
- Oj.. Ja nie zabroniłem ci patrzeć. Żartuję! Nie patrz przez chwilę. – zaśmiał się i usłyszałam, jak krząta się po pokoju, prawdopodobnie wciągając na siebie kolejne części garderoby. Co chwilę jęczał coś w stylu „moja głowa, o matko, jak boli”. Czekałam cierpliwie aż skończy.
- Ok, już możesz patrzeć. – powiedział i zmarnowany usiadł obok. – To o co chodzi?
- Mam sprawę i prawdopodobnie jesteś jedyną osobą w tym hotelu, która może mi pomóc. – spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Kontynuuj… - przyjrzał mi się zaciekawiony.
- Tak… no… - nie wiedziałam jak to powiedzieć. – Mike zaprosił mnie na randkę i nie mam w co się ubrać. – wypaliłam.
- Aaa! Muszę iść do Brada po swoją kasę. – klasnął ochoczo w dłonie. Musiałam mieć w tym momencie bardzo dziwną minę, bo ze śmiechu aż chwycił się za brzuch. – Aua, moja głowa… Założyłem się z Bradem czy ty i Mike zaczniecie ze sobą kręcić. Wygrałem.
- Jesteście okropni. – uderzyłam go zażenowana w ramię. – Ale wracając do sedna sprawy. Pójdziesz ze mną do sklepu? Znasz dobrze Mike’a, wiesz co mu się spodoba.
- Sprytnie. Tylko łyknę jakąś tabletkę, bo mi łeb zaraz pęknie i możemy iść.
* * *
Przypatrzyłam się swojemu odbiciu w lustrze. Byłam w przymierzalni i zakładałam już 5 sukienkę. Chester stwierdził, że na randkę z Mikiem koniecznie muszę ubrać kieckę. Teraz siedział na kanapie w sklepie i krytykował każdą kolejną kreację. Albo była za mało seksowna, albo nie ten kolor, albo jeszcze coś innego mu nie pasowało. Co za facet… Ale ta mi się podobała. Błękitna, nad kolana, na ramiączkach. Dekolt nie za głęboki, ale według mnie wystarczający. Uśmiechnęłam się i wyszłam z przymierzalni.
- Idealna! Bierz ją! – Chester podskoczył do mnie jak oparzony i obejrzał z każdej strony. – Jakbyś nie była z Mikiem to sam bym się z tobą umówił… Żartuję! – podniósł ręce w obronnym geście, widząc mój wzrok.
- Żartujesz? A czego mi brakuje? – spytałam podchwytliwie.
- Niczego. To znaczy… dobra. Poddaję się. – zrezygnował i pokręcił głową, podczas gdy ja poszłam się przebrać. Po chwili płaciłam już za sukienkę i buty, które dostrzegłam przy okazji. Wyszliśmy ze sklepu i rozmawiając, zmierzaliśmy w stronę hotelu. Nagle Chester zatrzymał się gwałtownie i szybko pociągnął mnie w stronę jakiegoś zaułka.
- Co jest? – zapytałam zaskoczona. On tylko wychylił się ostrożnie zza rogu i machnął ręką bym zrobiła to samo.
- Widzisz ją? – wskazał mi palcem jakąś szczupłą dziewczynę, o ciemnych blond włosach do ramion. Na oko była w moim wieku. Siedziała na ławce przed pizzerią i czytała gazetę.
- No tak, i co dalej? – popatrzałam na niego z zainteresowaniem. Jak zahipnotyzowany się w nią wpatrywał.
- Odkąd tu przyjechaliśmy widziałem ją już dużo razy na mieście, jeden raz nawet z bliska. – opowiadał przejęty. – Ona ma boskie oczy! Ni to szare, ni zielone, ni niebieskie… Po prostu wszystko naraz! Chyba się zakochałem… - oparł się plecami o ścianę i popatrzał na mnie bezradnie. Tego się nie spodziewałam. Zerknęłam jeszcze raz na dziewczynę i znowu na Chestera. Po jego minie poznałam, że naprawdę go wzięło.
- No to podejdź do niej i zagadaj. – wydawało mi się to raczej proste. To znaczy dla niego. Jakże się myliłam.
- Ale ja nie umiem. Po prostu za każdym razem tchórzyłem, teraz też nie wiem co mam zrobić. – wytrzeszczyłam na niego oczy. On, słynna gwiazda rocka i nie potrafi pogadać z dziewczyną. A na koncercie, przed setkami, może nawet tysiącami ludzi, to nie ma tremy.
- Człowieku, daj spokój. Jak się nazywasz? – postanowiłam zastosować pewną metodę.
- Eee… Chester? – spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Jak?! Głośniej!
- Chester!! – załapał o co mi chodzi i krzyknął tak głośno, że kilku przechodniów się obejrzało. Na szczęście w porę nasunął daszek czapki na twarz i nikt go nie rozpoznał.
- Tak, a teraz idź do tej dziewczyny i powiedz jej jak bardzo ci się podoba. – powiedziałam stanowczo i wypchnęłam go z zaułka. – Będę w pobliżu, idź. – jeszcze raz spojrzał na mnie przerażony, ale posłusznie odwrócił się i ruszył w stronę ławki. Zobaczyłam jak podchodzi i nieśmiało siada obok. Pokręciłam głową z rozbawieniem. Po paru minutach również tam podeszłam i jak gdyby nigdy nic, oparłam się o ścianę pizzerii. Oni mnie nie widzieli, a ja słyszałam dokładnie wszystko co mówili…
- … kiedy to prawda. Wiem, że to brzmi jak jakiś głupi podryw, ale ja tak myślę. – Chester próbował chyba powiedzieć dziewczynie, że ma piękne oczy.
- No i co chcesz zrobić z tym fantem? – odpowiedziała. Twarda sztuka, nie będzie miał łatwo. Ciekawe czy wie kim on jest. – Chester…mogę się tak do ciebie zwracać? – szybko przytaknął. Czyli wiedziała. – Doceniam twoje próby i dziękuję za komplement, ale nie umawiam się z każdym, który mi powie, że mam ładne oczy.
- Ale nie tylko twoje oczy są ładne. Cała jesteś… ładna. – to mu chyba nie wyszło. Zażenowana przewróciłam oczami. Ale o dziwo dziewczyna się zaśmiała. Dobry znak. Postanowił to wykorzystać. – To dasz się wyciągnąć na kolację? Mój kumpel z kapeli też dziś wychodzi ze swoją dziewczyną, możemy zrobić podwójną randkę. – tym to mnie powalił… „ze swoją dziewczyną”? Szybko zamrugałam. To tylko kolacja. A poza tym na następny dzień miałam wracać do domu…
- Chyba się od ciebie nie opędzę… Dobra, dam ci szansę. Tu masz mój numer. Napisz mi o której i gdzie. A teraz przepraszam, muszę iść. – wstała, uśmiechnęła się do niego i poszła. Szybko usiadłam obok. Wyglądał jakby kopnął go prąd.
- Przyznam, nie poszło ci najlepiej, ale najważniejsze, że się zgodziła. – powiedziałam i się zaśmiałam.
- Ma na imię Michalina i jest niesamowita… - odparł rozmarzonym głosem, patrząc w przestrzeń przed sobą.