niedziela, 10 marca 2013

Rozdział XXVIII

Trochę się naczekaliście. Ale następny będzie szybciej. I następny będzie przedostatnim rozdziałem. Niedługo koniec. Na całokształt podziękowań będzie jeszcze czas, ale tutaj chciałabym podziękować Kam, dzięki której w ogóle mam motywację, żeby to kończyć. Może o tym nie wiesz, ale kończę to dla Ciebie, bo po prostu nie mogłabym tak teraz tego rzucić, chociaż chciałam. :) 

________________ 

- I jak? Podobało się? – lekko zdyszany David pojawił się przede mną, opierając się o barierkę. Pozostali zawodnicy zmierzali właśnie do szatni i kilku przyglądało mi się z zaciekawieniem. Zauważyłam spojrzenie Leo. Z cichą nadzieją podniosłam dłoń i nieśmiało mu pomachałam. Jego twarz rozjaśnił lekki uśmiech i puścił do mnie oko, po czym zniknął w tunelu. Odwróciłam się z wielkimi oczami do Davida, który przyglądał się temu wszystkiemu z rozbawioną miną.

- Teraz mogę umierać. – oświadczyłam poważnym głosem.

- Uważaj, bo jeszcze twój kochaś będzie zazdrosny. – zaśmiał się ubawiony moją reakcją Villa.

- Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. – mrugnęłam do niego i zeskoczyłam ze stopnia, żeby stanąć obok.

- Skoro ty takie rzeczy wygadujesz, to zaczynam uważać, że kochaś miał rację, nie chcąc cię tutaj samej zostawiać. – stwierdził piłkarz, gładząc swoją idealnie ułożoną fryzurę.

- Mój kochaś, jak go pieszczotliwie nazywasz, wie doskonale, że nie musi być zazdrosny, bo kocham tylko jego. – z szerokim uśmiechem szturchnęłam go w bok i pociągnęłam do tunelu.

- A jeśli nie wie? Jak na mój gust to przed treningiem odegrał właśnie scenę zazdrości. Poczekaj, muszę jeszcze piłki zabrać. – odwrócił się i pobiegł na środek boiska, gdzie leżała siatka z piłkami. Po chwili zastanowienia poleciałam za nim. Gdzieś w połowie drogi potknęłam się o niezwiązaną sznurówkę i wylądowałam twarzą w murawie. Wtedy pomyślałam, że właśnie po tym skrawku ziemi biegają moi ukochani piłkarze. Nie kwapiąc się żeby wstać, leżałam tak i wdychałam zapach trawy. Czułam jak w tym momencie ulatują ze mnie wszystkie troski. Zapomniałam nawet o tym dziwnym zdjęciu, które ktoś przesłał mi na telefon. Mogłabym tak cały dzień.

- Wszystko w porządku? – usłyszałam zdezorientowany głos Davida. Odwróciłam lekko głowę i spojrzałam na niego przez przymrużone oko. Kucał koło mojej głowy, a w jego brązowych oczach mogłam zobaczyć troskę, zaniepokojenie i rozbawienie jednocześnie.

- Masz ze mną niezły ubaw, no nie? – westchnęłam i usiadłam prosto. – Nic mi nie jest, po prostu… To miejsce działa na mnie jakoś tak kojąco. – uśmiechnęłam się, po czym zmarszczyłam czoło, czekając jak na to zareaguje. Myślałam, że mnie wyśmieje, ale nie. Po chwili zastanowienia klapnął naprzeciw mnie z szerokim uśmiechem.

- Dokładnie wiem o czym mówisz. To miejsce jest wyjątkowe. Czasami mam wrażenie, że tylko tutaj jestem bezpieczny. Że tylko tutaj… jestem tak naprawdę szczęśliwy. – mówił jakby do siebie, wpatrując się w jakiś punkt na trybunach. Zastygł w bezruchu z rozmarzeniem na twarzy. Po chwili spojrzał na mnie, a ja szybko uciekłam wzrokiem i spłonęłam czerwienią, bo przyłapał mnie na tym, że mu się przyglądam. – Coś cię dręczy, prawda? – spytał nagle.

- Ja… - zająkałam się zdziwiona tym pytaniem. Ale wtedy zdałam sobie sprawę, że przecież ma rację. – Tak. – szepnęłam. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam mu prosto w oczy. – Mogę ci coś powiedzieć?

- Jasne. – zachęcił mnie. Komuś musiałam o tym powiedzieć, a czułam, że on mnie z tym nie zostawi. Nigdy nie miałam dobrego kontaktu z nieznajomymi, więc jak po tak krótkim czasie mogłam z kimś tak swobodnie rozmawiać, to coś znaczyło. W ten oto sposób zwierzyłam mu się ze swoich dziwnych snów, opowiedziałam o smsie od Martina, a potem pokazałam mu to zdjęcie z trybun. Po wszystkim poczułam ulgę, że w końcu komuś mogłam się wygadać. Natomiast sam David przez cały czas uważnie mnie słuchał, a teraz wyglądał na lekko zszokowanego.

- Dasz się zaprosić na drinka? – spytał, szybko mrugając. Wcale mu się nie dziwiłam. To wszystko było raczej dziwne i trudne do zrozumienia. Kiedy to zaproponował, pomyślałam, że może właśnie tego mi trzeba. Napiłabym się czegoś. Mały drink nie zaszkodzi.

- Czemu nie… - powiedziałam i zerknęłam na zegarek. W jednej chwili zerwałam się na równe nogi. – Już wiem czemu nie. Ja miałam zaraz po treningu iść do hotelu. Trochę się zasiedzieliśmy, Mike mnie zabije.

- Spokojnie, jak już to zabije mnie, nie ciebie. – powiedział, również podnosząc się na nogi. – No to chodź, pogadamy po drodze.

                                                                          * * *

- Z jednej strony szkoda chłopaka. Zakochał się we wspaniałej dziewczynie, ale ktoś mu ją sprzątnął sprzed nosa. Naprawdę mógłbym zrozumieć jego zachowanie, gdyby nie ten sms. Jeśli chodzi o mnie, to go skreśliło. – słuchałam w skupieniu każdego jego słowa. Mijaliśmy jakiś sklep i odwróciłam się akurat, by zobaczyć jeszcze swoje odbicie w szybie wystawowej. Ujrzałam siebie, ale inną niż kilka miesięcy temu. To wszystko jednak mnie zmieniło. Właśnie opowiedziałam Davidowi całą historię od początku. To znaczy od momentu, kiedy wygrałam konkurs i jeszcze wcześniej, zanim to się zaczęło. Wtedy wiodłam normalne życie, nie miałam takich problemów. – Co mogę powiedzieć? Trzymaj się swojego kochasia i uważaj na tego Martina. A zwłaszcza uważaj na siebie. Jakbym miał ci dać radę, to tak właśnie by brzmiała. Bądź ostrożna. A wiesz dlaczego? Coś czuję, że to zdjęcie zrobił on.

- Co?! – wyrwało mi się. O tym nie pomyślałam. – Jaka ja jestem głupia! Ale to wszystko by się zgadzało. Cholera! Teraz wszystko się zgadza! I to znaczy, że… on tu jest. Jest w Barcelonie… - od krzyku po szept. Tak właśnie sprezentował się mój głos w tych kilku zdaniach. Nie patrzyłam już w stronę szyby, tylko na Davida. Z takim zaskoczeniem i przerażeniem, aż chyba zrobiło mu się przykro, że mi to powiedział. Uśmiechnął się pokrzepiająco i poklepał mnie po ramieniu.

- Wszystko będzie dobrze. Obiecuję. – dodał stanowczo.

- Nie możesz mi tego obiecać… - mruknęłam, idąc krok w krok z nim i wpatrując się w popękane płyty chodnikowe.

- Dlaczego?

- Bo nie masz na to wpływu. Masz swoje życie, ja jestem tutaj tylko przejazdem. Nawet jeśli chciałbyś mi jakoś pomóc, to nie ma szans, bo ja wyjadę. – powiedziałam smutno. Osobista znajomość z Villą przekonała mnie o tym, że to świetny facet. Pełen radości, pasji, optymizmu, współczucia. Do rany przyłóż. Żal mi było się z nim rozstawać, ale wiedziałam, że to nastąpi.

- To wcale nie znaczy, że musimy stracić kontakt. Wyciągaj komórkę i zapisuj. – rzekł, a ja podniosłam głowę i spojrzałam na niego zaskoczona. – No nie patrz tak, chcę ci podać swój numer. Uznaj to za zaszczyt, niewielu go dostępuje.

- Ale czy naprawdę jestem godna? Zastanów się! – zaśmiałam się, a on mrugnął do mnie zadowolony, że udało mu się wywołać uśmiech na mojej twarzy. Poczekał, aż wyciągnę telefon i podał mi numer. – Jak cię zapisać? Mogę użyć twojej ksywy?

- Której? – spytał, patrząc gdzieś w bok, jakby się zastanawiając.

- Guaje. A to masz jeszcze jakieś?

- Co… Nie. To znaczy… – przebudził się nagle i zauważyłam, że się zarumienił.

- To znaczy…? – zachęcałam go z uśmiechem, by się otworzył. Byłam ciekawa, dlaczego się tak zawstydził.

- Mam jeszcze jedno przezwisko. – powiedział po chwili wahania. – Kumple tak na mnie mówią, kiedy próbują być złośliwi, chociaż na mnie to już przestało działaś. – zapewnił szybko.

- I nie chcesz się ze mną podzielić tą informacją, jak się do ciebie zwracają? – zapytałam, choć coś czułam, że nie będzie chciał.

- A mógłbym to zachować jednak dla siebie? – spytał, zerkając na mnie błagalnie.

- No dobra, dobra. – poddałam się. Może jeszcze kiedyś się dowiem. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam, że zbliżamy się do hotelu. Mike chyba już na mnie czekał, bo stał przed drzwiami i rozglądał się naokoło. Jak tylko nas zauważył, ruszył nam na spotkanie. Widząc jego lekko wkurzoną twarz, zdałam sobie sprawę, że już za nim tęskniłam. W tak krótkim czasie znów tyle się wydarzyło, że podbiegłam do niego i bez słowa wtuliłam się w jego koszulkę. Otoczył mnie mocno ramionami i nie puszczał.

- Co jej zrobiłeś? – po chwili usłyszałam zdenerwowany głos Mike’a. Pewnie David w końcu do nas doszedł.

- Nic mi nie zrobił, naprawdę. – oderwałam się od niego i zapewniłam, zanim piłkarz w ogóle otworzył usta. Odwróciłam się i uśmiechnęłam do niego szeroko. Odpowiedział mi tym samym. – A nawet mi pomógł.

- A co się stało? – spytał Shinoda, wciąż podejrzliwie przyglądając się Davidowi, który znosił to cierpliwie i odwzajemniał to spokojnym spojrzeniem.

- Martin tu jest. – szepnęłam, ponownie odczuwając strach. Miałam już dość tego ciągłego przerażenia, ale co ja poradzę, że on tak na mnie działał.

- Co?! Jesteś pewna? Zabiję sukinsyna! – uniósł się Mike.

- Cichooo. – zaczęłam machać rękami, bo przechodnie już się za nami odwracali. – W sumie to nie jesteśmy pewni, ale podejrzewamy. Popatrz. – wyciągnęłam komórkę i pokazałam mu zdjęcie, tłumacząc o co chodzi.

- Mam go dość, tak się nie da żyć! Jak tylko go spotkam, to obedrę ze skóry. – powiedział już normalnym tonem z wrogim błyskiem w oku.

- Jeśli naprawdę to on, bo możemy się mylić. – dodał dotychczas milczący Villa. Raper spojrzał na niego, jakby zapominając o jego obecności.

- Nieważne, nie muszę go spotykać tutaj. Miejsce i czas mi obojętne. – rzekł, patrząc mu prosto w oczy. Zdziwiłam się co on taki żądny mordu. David natomiast uniósł jedną brew i zamilkł ponownie.

- Chodźmy już. Nie będziemy tu tak stali przecież w nieskończoność. – westchnęłam.

- Racja. Słuchaj… Villa, tak? – chciał się upewnić Mike, na co pytany tylko skinął głową. – Dzięki, że się nią zaopiekowałeś, naprawdę. – powiedział, wyciągając rękę w jego stronę.

- Nie ma sprawy. Masz wspaniałą dziewczynę, uważaj na nią. – uśmiechnął się Guaje, ściskając dłoń rapera.

- Wiem o tym. – zapewnił i spojrzał na mnie z taką miłością, że kolana mi się lekko ugięły. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił do swojego boku. Wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek. David przyglądał się temu wszystkiemu z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Dobra, gołąbeczki. To ja lecę. – machnął ręką i już chciał się odwrócić, ale cofnął się, jakby sobie o czymś przypomniał. – A kiedy gracie ten koncert?

- Jutro. Jak chcesz to możesz wpaść. – odpowiedział Shinoda.

- Jasne. To samo chciałem wam zaproponować odnośnie naszego dzisiejszego meczu. Tak się składa, że mam przy sobie dwa bilety. Miałem dać znajomym, ale zadzwonili mi w szatni, że nie będą mogli przyjść. Chcecie? – w momencie kiedy to mówił, zaczął grzebać w swojej torbie treningowej, by po chwili pomachać nam przed oczami dwoma biletami. – O 20:00 na Camp Nou. Drogę już znacie.

- Tak! Idziemy, prawda? Powiedz, że pójdziemy! – szarpałam Mike’a za rękaw, kolejny raz zachowując się jak jakaś mała rozkapryszona dziewczynka. Spojrzał na mnie z góry z politowaniem na twarzy. Uśmiechnęłam się słodko i zamrugałam szybko oczyma. Westchnął rozbawiony i pokręcił głowę.

- Jasne, pójdziemy. – rzekł, odbierając od Davida wejściówki.

- Kocham cię! – podskoczyłam i pocałowałam go tym razem w usta. Zaśmiał się i poczochrał mi włosy.

- Czyli jesteśmy umówieni. To do zobaczenia o 20:00. Przyjdźcie trochę wcześniej, wtedy spokojnie wejdziecie na trybuny. Cześć! – piłkarz pomachał nam jeszcze raz i odszedł w drugą stronę.

- Dziękuję. – powiedziałam do Mike’a, kiedy tylko weszliśmy do hotelu.

- Dla ciebie wszystko. – pogłaskał mnie z uśmiechem po policzku, a ja po raz milionowy zatonęłam w jego pięknych oczach. – Chodź, mam niespodziankę. – mrugnął tajemniczo, chwycił moją dłoń i pociągnął w stronę schodów.

17 komentarzy:

  1. O JEZUŃKU NAWET NIE WIESZ, JAK MI JEST ZAJEBIŚCIE MIŁO! <3
    Szkoda trochę, że to kończysz, ale z drugiej strony, lepiej niż żebyś się miała męczyć.

    Mogłabym polubić Davida. ^^ Rozbawił mnie tym 'kochasiem' haha. ;d i jaki bojowo nastawiony Shinoda, myślałam, że padnę, jak od razu się rzucił "co jej zrobiłeś?" xd
    W sumie, wcale nie będzie mi szkoda Martina, jeśli ktoś go uszkodzi. ;d
    no i cholercia, mecz, koncert, to się nazywa życie! też tak chcę. ;c
    no i jeszcze raz, bardzo mi miło, że jestem Twoją motywacją, hahaha. :3
    i czekam na to zakończenie, mam nadzieję, że nie będe musiała czekać aż tak długo. ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No taka prawda. Jak tylko widzę gdzieś Twój tweet na przykład, to od razu mam potrzebę pisania dalej, nie wiem jak to się dzieje ;D
      Jeśli mogłabyś polubić Davida, to polub. Pozwalam xD
      Postaram się, żeby następny nie był za miesiąc, bo w kwietniu mam zamiar skończyć, a to jeszcze dwa rozdziały. Skończę na okrągłej liczbie 30 rozdziałów :)

      Usuń
  2. Smutne, że kończysz to opowiadanie. Tak się w nie wciągnęłam, że nie wiem co będę robić, jak nie będę mogła czytać nowych rozdziałów.
    Zazdrosny Mike jest strasznie słodki, to jak się nią opiekuje jest takie świetne. Shinoda mógłby coś zrobić Martinowi, nie obraziłabym się. Życzę weny na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest jeszcze wiele innych wspaniałych blogów, na moim świat się nie kończy :) Ale dzięki za to, że to czytałaś mimo wszystko :D

      Usuń
  3. Nieeeeeeeeeee! Nie zgadzam się! Nie możesz tak po prostu tego skończyć! Ja się powieszę!No, ale skoro jednak, pewne rzeczy są przesądzone, jak powiedziała Amma z Pięknych Istot, to niech Shinoda coś zrobi Martinowi( Boże, chciałam napisać Mike'owi) I wgl, życzę Ci żebyś wygrała tą biografię Messiego, a nawet żebyś miała podobną historię jak Karolina. Jeśli chcesz, oczywiście. Bo często to, co piszesz, dzieje się w życiu. Przynajmniej u mnie tak jest. Ale ja wgle jestem pokręcona, więc... No i co tu dalej... Nie bd dłużej zanudzać cię moimi wywodami, tylko z niecierpliwością czekam na kolejny rodział i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne Istoty? Chyba czytałam :)
      A tą biografię wygrałam! Nie wiem jak, skąd, jakim cudem, ale wygrałam! *.* Przeczytałam ją w ciągu jednego dnia i jest świetna, ale zdecydowanie mogłaby być dłuższa :>
      Czy ja bym chciała mieć takie życie? Na pewno niektóre aspekty by mi odpowiadały, ale strach przed zakochanym przyjacielem-wariatem... Tego nie życzę nikomu ;p
      Dziękuję ;)

      Usuń
    2. Oj tam oj tam, dla takiego zycia, to ja bym nawet zakochanego przyjaciela-wariata zniosla. :D w koncu.... Mikey by mnie obronil. XD

      Usuń
    3. A co jeśli Mike'a zabraknie i nie będzie mógł Cię obronić? Hmm... Zobaczymy co powiesz po następnym rozdziale ;D

      Usuń
    4. To przyjdzie Chaz albo Joe albo Rob albo Brad albo Dave albo ktoś inny i przyjaciel-wariat może uciekać :P

      Usuń
  4. Żałuję jednego, że NIC NIE WIEDZIAŁAM o nowym rozdziale! (proszę, zechciej mnie następnym razem poinformować :D) A ogólnie, chociaż do piłki nożnej mi daleko, uważam, że ten trójkącik jest przecudny, niezależnie od tego, czy ten cały Martin bruździ im czy nie.
    Oczywiście żałuję tylko jednego, że sama nie mogę się tam znaleźć, bo taki układ zdarzeń, w dodatku w Barcelonie, jednym z moich ukochanych miast... Cud, miód, czekolada!
    Nowy rozdział 22.03, zapraszam!
    http://little-things-from-the-notebook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sobie życzysz ;D A gdzie Cię informować? Masz może jakieś gg, twittera or something?

      Usuń
    2. Na blogu możesz bezpośrednio :) i zapraszam, nowy już jest!

      Usuń
  5. O człowieku! :D Jestem chora i czuje się okropnie, ale czytając Twoje opowiadanie nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Banan nie schodził z moich ust ani przez chwilę! :) Chciałabym napisać Ci jak fantastyczne jest Twoje opowiadanie, ale nie potrafię. Czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością. Mogłabym prosić o informacje na Twitterze? @iPaullaaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem nowa jeśli chcesz wpadnij od czasu do czasu na mój blog. Piszę opowiadanie
    http://xoxoxo17.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowy rozdział nieco szybciej, zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Karish! Kiedy nowy rozdział? Powiedz, błagam cię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tworzy się. Mam już jakąś połowę może, choć to zależy czy się bardziej nie rozpiszę. Krok po kroku dopisuję kilka zdań i w końcu skończę, aczkolwiek głupia szkoła i brak weny robią swoje ;c
      Spróbuję spiąć dupę i dokończyć to w ten weekend, ale niczego nie obiecuję :)

      Usuń